Styczeń 2019

Poniżej przegląd zdarzeń z kilkunastu ostatnich dni, które najbardziej poruszyły czytelników. Zapoznając się z nimi trudno powstrzymać emocje. Brzydkie słowa same cisną się na usta i palce rwą się do klawiatury, by nazwać dosadnie takie zachowanie. Dlatego wielkie słowa uznania dla tych wszystkich internautów, którzy zdołali się powstrzymać od brzydkich słów, a udało im się trafnie skomentować. Dla niektórych czynów nie ma kary sprawiedliwej.
Zapraszamy na nasze strony. Serwis będziemy rozwijać, kogo interesuje tematyka kryminalna, znajdzie tu dużo ciekawych historii. Zapraszamy też na naszego facebooka. Pewnie zauważyliście, że powstrzymujemy się od nudnej nowomowy stosowanej w mediach. Dla nas 14-latka uciekająca z domu i śmiejąca się z poszukiwań policji zawsze będzie głupim małolatem. Poprawczak dla niej to złe rozwiązanie. Powinna zwrócić koszty poszukiwań. Tylko polskie prawo nie przewiduje takiego rozwiązania. Do pracy wakacje mogą ją tylko zagonić rodzice, a ci jak widać, stracili kontakt z dzieckiem. Sytuacja patowa.
O tych zdarzeniach można, by długo dyskutować. Są nietypowe i szokujące. Jedno nawet zabawne, ale niestety tylko z pozoru. Zresztą zobaczcie sami.



Natalia B., 14- latka z Białegostoku w Sylwestra poszła na imprezę do swojej koleżanki. Zabalowała i przepadła. Rodzice zgłosili zaginięcie na policję. Akcja poszukiwania trwała 10 dni. Dziewczynie nic się nie stało. Bezczelny małolat przez wszystkie dni ukrywał się u znajomych i obserwował poszukiwania. Dziewczyna wpisywała idiotyczne komentarze na facebooku o nieudolności policjantów, którzy nie potrafią jej odszukać.
- "Nie moja wina, że w dzisiejszych czasach policja jest taka ułomna i znajść mnie nie umie” – pisownia oryginalna.
Teraz sprawą zajmie się sąd rodzinny. Ciekawe, ile kosztowała cała akcja policji. Może małolat w wakacje powinien odpracować?



Dwa dni przed Sylwestrem w ręce policji w Polkowicach wpadł 37-letni złodziej i włamywacz. Trafił do aresztu w komendzie w Polkowicach. 2 stycznia z pomocą przyszli mu znajomi (kobieta i mężczyzna). Ustalili, w której celi siedzi i zabrali się do pracy. W biały dzień przepiłowali kraty w oknie i uwolnili kolegę. W celi były zamontowane kamery, a w pokojach obok siedziało kilku mundurowych. Czyżby dochodzili do siebie po sylwestrowej zabawie? Teraz specjalna komisja ustali, jak mogło dojść do takiej kompromitacji. Zbieg i pomocnicy na szczęście zostali złapani. Może umieścić ich w lepiej strzeżonej celi?




50-latek z wioski pod Puławami przez rok kilkakrotnie gwałcił i napastował własną matkę. Janusz K. wpadł przez przypadek, kiedy kolejny raz rzucił się na matkę, do pokoju wszedł mężczyzna z najbliższej rodziny i odciągnął napastnika. Sprawą zajęła się policja. Zboczeniec trafił do aresztu. Na początku stycznia 2019 zapadł wyrok – 7 lat więzienia. Gwałciciel własnej matki mógł dostać 13 lat. Widzicie choć jeden powód, dlaczego wyrok był łagodny? Pewnie szczegółów się nie dowiemy, bo proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.



Ukrainiec chciał zabić dla butelki wódki.
Sprzedawczyni w sklepie w Warszawie odmówiła sprzedaży wódki mężczyźnie, ponieważ był pijany. Ten jednak nie dawał za wygraną, potrzeba napicia się była tak wielka, że mężczyzna zaczaił się pod sklepem i zaatakował przypadkowego gościa, który wychodził z kupioną połówką. Wywiązała się bójka o wódkę, napastnik sięgnął po nóż i zadał kilka ciosów, zabrał butelkę i uciekł. Szybko wpadał w ręce policji. Okazało się, że to 38- letni obywatel Ukrainy. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa i rozboju.




Nie szło mu w grze komputerowej, wirtualni przeciwnicy ciągle go zabijali, by odreagować, zabił dwuletnie dziecko swojej dziewczyny, które na swoje nieszczęście było pod ręką psychopaty. Do więzienia pójdzie tylko na 12 lat, choć prokuratura żądała 25 lat za kratami. Matka dziecka wiedziała o jego agresywnych zachowaniach, kryła go. Dostała tylko 2 lata więzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Trup w każdej szafie , Blogger