Rojst



Rojst mimo kilku wad to jeden z ciekawszych polskich seriali kryminalnych ostatnich lat. Nie ma tu efektownych zwrotów akcji, pościgów i strzelania do uciekających bandytów, ale mimo to serial trzyma widza w napięciu.
Akcja rozgrywa się w latach 80. Gdzieś w okresie po stanie wojennym a przed okrągłym stołem. Komuna trzyma się mocno i choć wszyscy po obu stronach politycznej barykady widzą absurd tych czasów, to mało kto wierzy w zmiany. Atmosfera w filmie jest gęsta od emocji, niby wszystko wygląda spokojnie i normalnie, ale czujemy, że gdzieś pod tym wszystkim kryje się prawdziwa bomba, która zaraz wybuchnie i zmiecie ten świat raz na zawsze.
To największy plus tego serialu. Czasy przed upadkiem PRL zostały przedstawione perfekcyjnie. Mamy wyraziste postacie bohaterów. Starego i zgorzkniałego dziennikarza oraz młodego nieopierzonego pismaka, który ucieka przed swoim ojcem – aparatczykiem partyjnym, który może wszystko.
Obserwując nerwowe ruchy młodego dziennikarza, kiwamy głową z niesmakiem. Po co tak się rzuca? Przedkłada pracę nad życie rodzinne? Przecież prawdy, którą ewentualnie odkryje i tak żadna gazeta nie odważy się opublikować. Popadamy w pułapkę oceny tamtych czasów przez pryzmat współczesności. Kto pamięta PRL wie, że nie o to chodziło.
Cała Polska żyła w wielkim kłamstwie. Niektórzy dali się ponieść, wybierali karierę, bezpieczne i dostanie życie, wczasy Bułgarii i talon malucha. Niewielu wolało mieć czyste sumienie.
Kilka innych postaci jest również dobrze przedstawionych. Mamy wyrachowanego milicjanta, który coś ukrywa. Wydaje się, że tylko mundur różni go od alfonsa doglądającego prostytutki w hotelu. Jest prokurator, który działa zgodnie z wygodną wówczas w tym środowisku metodą - jest zbrodnia, musi być sprawca w areszcie, a czy jest on winny, to już nikogo to nie obchodzi. W chwili zatrzymania podejrzanego sprawa się kończy.
Mamy też parę zakochanych nastolatków, którzy żyją w zupełnie innych świecie. Są doskonale wyalienowani, zamknięci, odgrodzeni muzyką od konfliktu dorosłych.
Wszyscy bohaterowie krążą wokół opowieści o tragicznych wydarzeniach, jakie rozegrały się tuż po wojnie w pobliskim lesie. Wszyscy wiedzą, ale nikt nie mówi. Widzowie długo karmieni są tylko półsłówkami i niedopowiedzeniami.
To kryminał musi, więc być zbrodnia. Od ujawnienia jej zaczyna się serial. W lesie cieszącym się złą sławą znalezione zostają dwa ciała. Zamordowana to prostytutka i znany w mieście działacz partyjny. Wkrótce dochodzą dwie kolejne ofiary. Para nastolatków popełnia samobójstwo, skacząc z wieżowca.
Stary i młody dziennikarz, każdy na własną rękę próbują rozwiązać zagadkę. Ich drogi się często przecinają, nie współpracują ze sobą, działają z zupełnie różnych pobudek.
Zakończenie serialu jest zdecydowanie jego najsłabszym elementem. Obserwując akcję, spodziewamy się mocnego finału. Trzęsienia ziemi, które zmiecie z planszy kilka figur, szczególnie tych, które mają coś na sumieniu. Ale tak się nie dzieje. Finał rozczarowuje. Można to wytłumaczyć jako świadomy zabieg reżysera. Tytułowe słowo rojst- oznacza tereny podmokłe, bagna, torfowiska. I tak kończy się ta historia, każdy z bohaterów był na bagnie. Większość przeżyła, ale zapłaciła wysoką cenę. Nikt nie wyszedł czysty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Trup w każdej szafie , Blogger