Beznadziejny łamaga z podstawówki




Wojciech Kozebski uważał się za szczęściarza. W życiu wyszło mu, choć start miał ciężki. Urodził się w małej miejscowości koło Poznania. W dzieciństwie był drobnym chłopcem i raczej nie rządził w podwórkowej grupie łobuzów, wysiadujących na osiedlowym trzepaku.
Wolał pamięcią nie wracać do tego okresu. Okularnik i szkolny prymus był tylko wtedy potrzebny, kiedy koledzy chcieli odpisać zadania domowe przed lekcją lub podczas szkolnej klasówki.
Do zespołu piłkarskiego nie był wybierany. Dziewczyny nie czerwieniły się, gdy z nimi rozmawiał. Przez cały okres szkolny nie odważył się spytać żadnej koleżanki, czy będzie z nim „chodziła”.
Na studiach było podobnie. Dostał się na prawo na poznańskim uniwersytecie. Kiedy koledzy z innych kierunków rozsmakowywali się w życiu studenckim on zakuwał w akademiku.
Po zdobyciu tytułu magistra prawa dostał pracę w dużej spółce działającej na rynku obrotu nieruchomościami. Wkrótce firma zajęła się również budową mieszkań.
Kiedy poznał Monikę szybko postanowił nadrobić stracony czas. O dziwo dziewczyna nie widziała w nim tylko niezdarnego okularnika z czasów szkolnych. Poszedł na całość. Kilka randek w dobrych kawiarniach, wieczory w pubie oraz w kinie i zdobył się na odwagę, by zaproponować ukochanej wizytę w wynajmowanej przez siebie kawalerce.
Prawdziwym mężczyzną stał się późno, ale za to z jaką skutecznością. Szybko okazało się, że dziewczyna jest w ciąży. Było huczne wesele oraz kupno mieszkania na kredyt.

Czas na małe szaleństwo

Młody prawnik błyskawicznie piął się po szczeblach kariery zawodowej. W końcu dostał nawet własny gabinet w firmie. Na drzwiach z dumą powiesił tabliczkę z napisem „prezes”.
Rodzina powiększyła się jeszcze o jedno dziecko. I choć wszystko z boku wyglądało znakomicie to Wojciech odczuwał jakiś niedosyt.
W wieku 40 lat pana prezesa, ojca dwójki dzieci ta mała stabilizacja zaczynała uwierać. Szczególnie, że dojrzał coś czego nie doświadczył w młodości. Kiedy z kolegami wybierał się czasem na piątkowe męskie wypady na piwo zauważył, że kobiety patrzą na niego inaczej niż w przeszłości.
Może jednak dobra praca, drogi garnitur, modne okulary, luksusowe auto potrafią zmienić nieśmiałego chłopczyka w pozbawionego skrupułów łamacza kobiecych serc?
Jednak jak dotąd mimo kilku okazji nie pozwolił sobie na romans, czy choćby zdradę z przypadkowo poznaną studentką w pubie.
- Wojtku, idziesz z nami dzisiaj poszaleć na miasto? – odebrał telefon od swojego kolegi pod koniec pracy. Chwilę wahał się, ale w propozycji pojawił się kolejny element, który mocno wpłynął na zmianę decyzji. – Idziemy paczką do klubu go go. Będzie zabawa.
Nigdy nie był w takim miejscu. Nagie modelki tańczące na rurze znał tylko z filmów. Postanowił złapać byka za rogi i ku zaskoczeniu kolegi ochoczo zgodził się na propozycję.
Przed oczyma stanęły mu atrakcyjne dziewczyny w mini spódniczkach, które zawsze spotykał podczas piątkowych wypadów z kolegami. Z parasolkami z napisem klubu i ulotkami zaczepiały mężczyzn w okolicy Starego Rynku. Dotąd nawet nie pomyślał, że może zdecydować się na tak odważny krok. Ograniczał się do podziwiania ich długich nóg i zgrabnych tyłeczków.
W domu przygotowania do wieczornego wypadu zaczął od małego kłamstwa. Kiedy żona zauważyła, że zakłada świeżą koszulę od razu wyczuła, że coś się świeci. Piątek wieczór, prysznic, koszula i lekki zapach perfumów?  Kobieta zwietrzyła podstęp.
  -Kochanie dokąd się wybierasz?- usłyszał.
  -Umówiłem się z kolegami z pracy na piwo w pubie na starym. Paweł ma urodziny – skłamał szybko uważając, by się nie zaczerwienić.
   -Może wyjdziemy razem- próbowała jeszcze zmienić plany.
   -To męski wieczór- tym razem powiedział prawdę do klubu go go wpuszczani są tylko mężczyźni.
Burknęła coś pod nosem, ucałowała męża w drzwiach. Zauważył, że jeszcze dyskretnie spojrzała na jego dłonie, by upewnić się, czy obrączka jest na swoim miejscu.

Pan prezes bierze byka za rogi

Było już kilka minut po dwudziestej pierwszej, gdy dotarł na Stary Rynek. Ciepły majowy wieczór, ogródki piwne jeszcze świeciły pustkami, uliczne latarnie już się paliły. Po płycie rynku przechadzali się powolnym krokiem zakochani trzymając się za ręce, szybszym krokiem podążali samotni amatorzy złocistego trunku w poszukiwaniu wolnego miejsca, w którymś z licznych pubów. Między nimi spacerowały dziewczyny z różowymi parasolkami. Jedna z dziewczyn, tanecznym krokiem, pięknie kołysząc biodrami zbliżyła się do czekającego na kolegów Wojtka.
  -Zapraszamy do lokalu, drinki  i piękne dziewczyny czekają na pana- zwróciła się do niego wciskając mu ulotkę klubu go go.
Miły dodatek do lokalu- pomyślał podziwiając głęboki dekolt dziewczyny. Nawet mieszkańcy, którzy nie chcą zapłacić za striptiz w lokalu dostają ten sposób coś gratis. Na całym rynku doliczył się pięć różowych parasolek. Blondynki, brunetki...zanucił zadowolony obserwując zgrabne nogi dziewczyn i głębokie dekolty ukazujące piersi w rozmiarze nieco większym niż standard.
  -Macie już dość spotkań przy meczach, w których Polacy i tak nie zdobywają bramek?
A może chcecie odpocząć od zazdrosnych żon i potrzebujecie prawdziwie męskiej rozrywki?
Może nie masz pomysłu, gdzie zaprosić kumpli, czy nowych kolegów z pracy? – przeczytał w ulotce.
Gdy tylko na rynku pojawił się pierwszy kolega od razu zaproponował by pójść do klubu. Zdecydowali się w środku poczekać na resztę.
Bilet wstępu kosztował 30 złotych, ubożsi o tę niewielką sumę weszli do środka odprowadzani czujnym wzrokiem rosłego ochroniarza. Młodzieniec o posturze zapaśnika wyglądał śmiesznie opakowany w trochę za mały garnitur.
Lokal wystrojem w zasadzie niczym nie różnił się od tradycyjnego pubu, długi bar z hokerami, na sali przytulne boksy ze stolikiem i kilkoma krzesłami lub dużą kanapą. Na środku scena, metalowe rury do tańca i migające światło. Szybko ocenił publikę, w większości panowie po trzydziestce, selekcja na bramce odrzuciła agresywnych osiłków w dresach, od których aż się roiło w sąsiednich lokalach. W drogim garniturze pasował do tego towarzystwa.
Zamówił piwo w dość  znośnej cenie i usiadł przy barze. Nie miał doświadczenia w podrywaniu, nie wiedział, że samotny mężczyzna siedzący przy barze oznacza – przyszedłem na podryw.
  -W cenie biletu masz nudny pokaz w głównej sali, a ja mogę zatańczyć tylko dla ciebie, pokaz indywidualny w sali obok- zaproponowała blondyneczka zajmując krzesło obok niego.
  -Na razie dziękuję, popatrzę, wypiję piwo, ale z chęcią pogadam- zaproponował.
  -To zamów mi drinka- odpowiedziała z uśmiechem. Nie potrafił odmówić.
Blondynka była naprawdę ładna, makijaż stonowany, sukienka niezbyt krótka i tylko dlatego, że założyła nogę na nogę mógł przekonać się, że jest co podziwiać.
Wybrany przez nią drink był  znacznie droższy od jego piwa - ale co tam, piątek wieczór zaszaleję - postanowił.
  -Jak ci się pracuje? –spytał.
  -Dobrze- usłyszał odpowiedź i dotarło do niego, że zadał wyjątkowo drętwe pytanie.
  -Jestem tu pierwszy raz- zaczął jeszcze raz.- I bardzo mi się tu podoba.
  -Dla mnie kiczowato- odważnie skrytykowała swój zakład pracy.
Rozmowa jeszcze długo się nie kleiła. Nie potrafił zdobyć zaufania dziewczyny. Może kolejne drinki, a może fakt, że nie był zbyt natarczywy i w ogóle nie poruszał tematu seksu, tańca i tego wszystkiego, co sprowadza tu większość facetów spowodował, że dziewczyna w końcu wyluzowała i zaczęła szczerze opowiadać o sobie.
Koledzy widząc, że ich nieśmiały prezes szybko wyrwał fajną dziewczynkę usiedli przy innym stoliku.

Zabawa na całego

Przy kolejnych drinkach dowiedział się, że skończyła szkołę baletową. Zrozumiał dlaczego jej figura była zupełnie inna niż pozostałych tancerek. Małe piersi dziewczyny na pewno nie pomagały w tej pracy.
  -Nie mogłam znaleźć roboty w moim zawodzie, a na wieś nie miałam zamiaru wracać. W sumie jak się zastanowi, to w zasadzie ta praca jest zgodna z moim wykształceniem, jak zaczekasz to jeszcze pogadamy, teraz moja kolej na występ na scenie.
Obserwując jej taniec na scenie przekonał się, że nauka w szkole baletowej nie poszła na marne. Większość mężczyzn doceniła jej występ, widać było z jakim zainteresowaniem patrzyli na jej gibkie ciało.
  -Ta twoja panienka nieźle się rusza- z dziwnym błyskiem w oku ocenił kolega zamawiając piwo u barmana, jak się gada?- dopytywał się zaciekawiony, a może trochę zazdrosny.
Dziewczyna po pokazie usiadła obok Wojtka. Namówiła go na kupno kolejnego drinka. Spoglądając na jego pusty kufel piwa również i jemu zaproponowała zmianę napoju. Oczywiście za wszystko płacił pan prezes.
  -Jak sobie radzisz z napalonymi facetami? – zapytał.
  -Normalnie, tak jak zawsze, jak w kolejce do kasy w markecie, na przystanku tramwajowym, przecież faceci podrywają mnie wszędzie można się przyzwyczaić.
 - Nie jesteśmy w końcu w kościele albo na rodzinnej imprezie – zauważył dowcipnie.
Zaczynało mu się tutaj podobać. Nagie pokazy dziewczyn na scenie, śliczna dziewczyna obok niego, do tego wszystkiego alkohol krążący w żyłach dodawał odwagi.
Sukces jej występu spowodował, że znalazł się na sali chętny na pokaz indywidualnego tańca w wykonaniu jego towarzyszki.
  -Zapłacisz 100 złotych to zatańczę dla ciebie i będziemy mogli jeszcze pogadać- próbowała ratować sytuację.
Przed oczyma stanęły mu sceny z przeszłości, ładne laski zawsze wybierały jego kolegów, nawet przeciętna dziewczyna z klasy nie była nim zainteresowana i teraz, kiedy ma możliwości ma odpuścić.
Sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu banknotów. Niestety drinki były tak drogie, że wypłacone w bankomacie pieniądze już dawno zostały wydane.
- Możesz zapłacić kartą – powiedziała widząc jego problem. Z łobuzerskim uśmiechem na ustach zaciągnęła go do pokojów na górę. Przechodząc obok stolika swoich kolegów ujrzał uniesione w górę kciuki. Czuł się zwycięzcą, zdobył najładniejszą dziewczynę w lokalu. Za chwilę piękna blondynka zatańczy tylko dla niego.

Za pieniądze można mieć więcej

Sala na górze była mała. W kącie znajdowała się rura na której jego zwinna blondynka wykonywała iście cyrkowe popisy zrzucając z siebie kolejne ciuszki. Pan prezes siedział na wygodnej kanapie i z drinkiem w ręku przyglądał się fascynującemu popisowi.
Kiedy dziewczyna zdjęła bluzeczkę i stanik zobaczył jej piękne piersi. Wcale nie miała tak małych jak sądził. Obserwował prawie nagą tancerkę i z poczuciem tryumfu pomyślał o swoich kolegach z małej miejscowości.
Z jego klasy tylko on skończył wyższe studia. Pracował w dużej firmie. Jego dawni kupmle mogli się cieszyć jeśli mieli jakąkolwiek pracę, a on tymczasem zarabiał wielkie pieniądze.
Znajomi z podwórka utknęli w dziurze zabitej dechami i robili kolejne dzieci dziewczynom, które w dawnych czasach pogardzały jego zalotami.
- Życie jest jednak sprawiedliwe – pomyślał, gdy naga kobieta usiadła mu na kolanach. Wyciągnął przed siebie ręce i chwycił tancerkę za piersi, musiał się przekonać, czy to nie jest sen.
- Kotku musimy wracać na dół, czas minął – wywinęła się zgrabnie z jego ramion i kręcąc zalotnie małym tyłeczkiem poszła w kierunku drzwi.
Musiał działać rozważnie. Co prawda prawdziwy myśliwy nie wypuszcza zwierzyny ze swoich łap, ale polowanie z nagonką rozpoczęło się. Były kolejne drinki i rozmowa.
Podając po raz kolejny kartę kredytową barmanowi zdobył się na chwilę opamiętania. Choć czuł, że jest już mocno pijany to nie przestał trzeźwo myśleć. Konto w banku mieli wspólne z żoną. Małżonka miała pełny wgląd w transakcje jakie dokonywał. Dotąd to mu nie przeszkadzało, ale teraz pozostawiony nierozważnie ślad dobrej zabawy w klubie go go groził wpadką. Domowe awantury były mu niepotrzebne. Wiedzę jak zachować ma się zdradzający małżonek czerpał filmów. Przecież nigdy dotąd nie był w takiej sytuacji.
Na szczęście miał jeszcze firmową kartę kredytową. Postanowił dla zatarcia śladu płacić przy jej użyciu. Szef miał zaufanie do swoich najbliższych podwładnych. Tylko co jakiś czas prosił o rozliczenie za rachunki opłacane ze służbowych środków. Będzie miał czas, by brakującą kwotę wpłacić. W ten sposób żona nie zauważy dużych wydatków dokonanych w jeden wieczór.
- Jestem sprytny - uśmiechnął się do swoich myśli i zaraz ponownie poprosił o kolejny taniec tylko dla niego.
- Przepraszam bardzo, ale musi pan podpisać takie małe oświadczenie. Wie pan to nie to, że nie mamy do pana zaufania. Wprost przeciwnie, wygląda pan na faceta z klasą, ale proszę nas zrozumieć. Usługi w naszym lokalu nie są dla każdego. Zdarzało się, że pijany mąż wydał trochę za dużo, a potem szedł na policję i mówił, że ktoś skradł mu kartę. Proszę podpisać, tylko oświadczenie, że to pan dobrowolnie za pomocą karty płacił za zamówione drinki i ...taniec – dokończył z miłym uśmiechem wskazując na siedzącą obok niego dziewczynę.
Cóż było począć. Rzucił okiem na podsunięte pismo. Jako prawnik nie widział w tym niczego złego. Całkowicie rozumiał takie postępowanie. Podpisał, zapłacił za kolejny pokaz i za chwilę w pokoju sam na sam podziwiał piękne ciało blondynki.
- Kotku za pieniądze można mieć więcej – naga dziewczyna szepnęła mu zalotnie do uszka.
- Co jeszcze więcej? – spytał zaskoczony.
- Przy następnym pokazie szepnę barmanowi i będziesz musiał zapłacić trochę więcej, ale będą już cała twoja. Zrobisz ze mną co zechcesz. Chyba nie chcesz powiedzieć, że taki podrywacz zadowoli się tylko patrzeniem. Jesteś prawdziwe ciacho – zaproponowała będąc w jego ramionach, a dla szybszej decyzji całowała go namiętnie po szyi.
Teraz już miał pewność, że dzisiaj zdradzi żonę. Takiej okazji nie potrafił odpuścić.
Przy barze wypili kolejne drinki. Dziewczyna zażyczyła sobie francuskiego szampana. Świat pod wpływem alkoholu i emocji wirował w strasznym tempie.
Wojtek jeszcze nigdy nie był tak pijany, ale uznał, że chwila jest wyjątkowa. Zamawiał kolejne napoje, nie żałował sobie niczego. W pewnym momencie poczuł się źle, dla blondynki zostawił kolegów samych.. Postanowił im to wynagrodzić,  w ramach przeprosin złożył u barmana ekstra zamówienie do ich stolika. Oprócz kilku butelek alkoholu również i dla nich opłacił indywidualny taniec dziewczyn w pokoju na górze. Niech wiedzą, że prezes potrafi mieć gest.

Bolesne przebudzenie

Obudził się na ławce w parku. Zziębnięty gdyż noce wiosną potrafią być chłodne. Nie pamiętał wiele z poprzedniego wieczoru. Jak przez mgłę widział zgrabną blondynkę tańczącą na rurze. Potem siedziała naga u niego na kolanach. Wiedział, że miał ochotę na więcej, ale nie pamiętał, czy zdradził żonę. Nie pamiętał zakończenia wieczoru.
Nie miał przy sobie żadnych pieniędzy, a przecież wiedział, że przed imprezą wypłacił z bankomatu całkiem sporą sumę. Wystarczyła, by upoić alkoholem pluton rezerwistów wracających do cywila po odbębnieniu zasadniczej służby wojskowej, a co dopiero niedoświadczonego w nocnych libacjach prawnika.
Na szczęcie nie zgubił kart kredytowych, ciągle spoczywały w portfelu. Jak przez mgłę przypominał sobie scenę podawania barmanowi karty. To było na samym początku balangi.
Olbrzymi ból głowy nie pozwalał na zebranie myśli. Z trudem powlókł się w kierunku rynku.
W najbliższym bankomacie sprawdził stan salda na obu rachunkach.
- Brak dostępnych środków – odpowiedź bezdusznej maszyny brzmiała jak wyrok. Został oszukany.
Jako prawnik wiedział, co robić w takim przypadku. Bez zastanowienia poszedł na policję zgłosić kradzież. Zdenerwowany nie pomyślał ani razu o swojej żonie. Znał doskonale wysokość środków dostępnych na obu kartach. Liczne zera latały mu przed oczyma potęgowane przeraźliwym kacem.
Dyżurny na policji cierpliwie wysłuchał jego relacji. Kazał poczekać.
- Zaraz zejdzie do pana śledczy, który zajmuje się tą sprawą. Nie jest pan pierwszym co dał się tak oszukać.
Słowa policjanta dodały mu otuchy, a więc nie wszystko stracone. Jak inni padł ofiarą dobrze zorganizowanej grupy oszustów. Policja już jest na ich tropie, jego zeznania pozwolą szybciej zakończyć ten proceder. Widział szansę na odzyskanie pieniędzy. Przecież został okradziony w legalnej knajpie. Ktoś skopiował jego pin z kart i bez jego zgody dokonał transakcji.
Policjant go przesłuchujący kiwał ze zrozumieniem głową. Spisał zeznania i na koniec zakomunikował.
- Raczej nie mam dla pana dobrych wiadomości. Pobierzemy od pana krew do zbadania. Jestem pewny ze znajdziemy ślady pigułki gwałtu. Podano to panu pewnie w jednym z drinków. Po kilku minutach stał się pan zwykłym automatem wykonującym usłużnie polecenia barmana. Kupował pan w barze niebotycznie drogie alkohole. Drinki po 6 tysięcy każdy, francuskie szampany w ilościach hurtowych. Noc była długa, można wiele pieniędzy wydać w takich warunkach, szczególnie, że kupował pan jeszcze napoje dla swojej przyjaciółki. Oficjalnie nie jest ona zatrudniona w tym klubie. Poznał ją pan tam i pragnąc zaimponować pięknej dziewczynie szastał wielkim szmalem.
- Jak nie pracownica, przecież tańczyła na rurze, zaprosiła mnie do pokoju – przerwał zdenerwowany.
- Każdy może zatańczyć w klubie, to w końcu zwykła dyskoteka, a pokój...no cóż potrzebował pan bezpiecznego pokoju na głośne sam na sam z dziewczyną to klub za drobną sumę wynajął panu lokal na chwilę.
- Przecież nikt normalny nie wydaje takiej kasy w jeden wieczór na drinki – bronił się prawnik.
- Dokładnie do tego samego zdania doszedł barman i żeby uniknąć posądzeń o kradzież podsunął panu oświadczenie, że jest pan świadomy wydawanej w lokalu dużej sumy pieniędzy. Przy okazji namawiał pana na pójście już do domu, przecież żona czeka. Tak będzie zeznawał barman, który pana obsługiwał – spokojnie tłumaczył kryminalny.
- Dobrowolnie, przecież sam pan mówił, że podano mi narkotyk – gorączkowo szukał wyjścia z beznadziejnej sytuacji.
- Jest pan prawnikiem, jestem ciekawy w jaki sposób udowodni pan, że narkotyk podano w drinku, a nie zażył go pan sam w toalecie w celu lepszej zabawy. Podejmuje się pan takiej misji w sądzie?
Wojciech myślał gorączkowo, na ile pozwała mu nadwyrężona alkoholowymi ekscesami głowa. Okiem doświadczone prawnika ocenił, że policjant mówi prawdę. Znalazł się w beznadziejnej sytuacji.
- Przecież musi być jakiś sposób, by udowodnić kradzież. To rozbój w biały dzień – krzyczał prezes widząc bezsilność organów ścigania.
- Nie jest pan pierwszym tak oszukanym. Prowadzimy intensywne działania, żeby ukrócić ten niecny proceder. Prokuratura jest również w to zaangażowana, nie wykluczamy aresztowań.
Może posadzeni za kraty na 24 godziny oszuści zmiękną i zaczną zeznawać. Na razie jesteśmy bezsilny. Na pocieszenie powiem, że nie stracił pan najwięcej.
Zrozpaczony i zmęczony balangą mąż poszedł do domu w fatalnym nastroju. Na razie postanowił żonie nic nie mówić. Nie miał odwagi. Nawet nie pamiętał, czy ją zdradził, czy nie. Nie wiedział również, ile dokładnie przepuścił forsy w lokalu.
Dopiero w poniedziałek po wizycie w banku podsumował straty. Ze swojego prywatnego rachunku stracił 20 tysięcy złotych, a z konta firmowego 40 tysięcy złotych.
Cały dzień w pracy głowił się jak odzyskać pieniądze i jak poinformować żonę o tym co się stało. Będąc w banku zlikwidował lokatę długoterminową i przelał środki na prywatne konto. Żona za szybko nie zauważy straty, to on w rodzinie zajmował się finansami.
Gorzej wyglądała sytuacja z kasą firmową. Nie miał takiej sumy do dyspozycji. Ratunkiem był tylko kredyt.
Jeśli prokuraturze nie uda się udowodnić oszustwa to przez kilka lat będzie w tajemnicy przed żoną spłacał kredyt zaciągnięty na uregulowanie manka na  firmowej karcie.
Dodatkowo pozostała jeszcze sprawa zdrady. Cały poniedziałek w pracy starał sobie przypomnieć, czy do niej doszło.
- Ale jestem łoś, przepuściłem 60 tysięcy i nawet nie przeleciałem panienki. Jednak jestem ciągle tym samym beznadziejnym łamagą z podstawówki.


Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione. Klub go go opisany w tekście cały czas działa legalnie w Poznaniu. Prokuratura nie znalazła wystarczających dowodów, by komukolwiek postawić zarzuty. Na Starym Rynku obok dziewczyn z parasolkami namawiających mężczyzn do odwiedzenia klubu często spaceruje ksiądz z jednej z poznańskich parafii. Ostrzega przed niebezpieczeństwem i odwodzi od wizyty w klubie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Trup w każdej szafie , Blogger